wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział pierwszy

Pierwszy Sevmionowy rozdział nadchodzi.
Cóż niezbyt wiem jak zacząć ,ale mam nadzieję ,że jakoś to będzie. Potem już górki.
W ,,Stronach'' znajdziecie link do Lucmione. W razie pytań piszcie w zakładce do tego przeznaczonej.

Bez dalszych paplanin z mojej strony zapraszam na rozdział.
Aveline White


 * Mam do Was prośbę piszcie w komentarzach jaką narrację według Was powinnam stosować w tym opowiadaniu, czy z perspektywy Hermiony czy ogólnej. *



Wsiadłam do pociągu Express Hogwart Londyn. Znalazłam wolny przedział i usiadłam wpatrując się w na razie nieruchomy obraz za oknem. To był już ostatni rok w Hogwarcie. Ostatnia szansa, żeby coś zmienić. Ostatni krok na ścieżce edukacji, ostatni krok do dorosłego życia. Chwilę później do mojego przedziału wszedł Malfoy, z którym podczas wakacji moje stosunki znacznie się poprawiły.
- Gra...
- Zamknij się i siadaj, Malfoy - machnęłam ręką na co ślizgon usiadł na przeciwko mnie
- Zaraz przyjdzie Alicja, Blaise, Pansy...
- Ginny, Harry i Ron - dokończyłam za blondyna
- Wiesz co Gr..
- Możesz się uspokoić? - zapytałam
- Jestem spokojny
- Nie, nie jesteś, Draco. W wakacje obiecałeś ,że nie będziesz mówić mi po nazwisku - przypomniałam
- Masz rację, Hermiono - blondyn westchnął przewracając oczami
- I co tak straszne?
- Co straszne?
- Moje imię
- Nie, nie aż tak
- Draco! - oboje jak na komendę odwróciliśmy się w kierunku drzwi przedziału
- Alicja! - rzuciłam się na szyję blondynce -Co robiłaś w wakacje?
- Spoufalałam się z tobą - odparła z szatańskim uśmiechem
- I ty śmiesz mnie krytykować? - Malfoy spojrzał na siostrę ze zdumieniem
- Oj tam, oj tam - roześmiała się po czym spojrzała się na mnie - A ty co porabiałaś w wakacje?
- Upadłam na głowę i zaprzyjaźniłam się z Malfoy'ami - odpowiedziałam z uśmiechem
- Nie tylko ty -  tym razem to Ginny do nas dołączyła - Hej wszystkim! - Ruda jak zawsze zarażała entuzjazmem
- Hej ruda
- Cześć Gin - Alicja wraz ze mną przytuliła „wiewiórę”
- To brakuje jeszcze Pottera, Weasley'a, Pansy i Diabła
- Jesteś tego pewien Malfoy? - zapytał Harry
- Jedyne czego jestem pewien to to, że jesteś walnięty Potter
- Alicjo nie próbowaliście go oddać? - czarnowłosy zwrócił się do blondynki
- Próbowaliśmy, Harry. Niestety fretki go nie chciały - Panna Malfoy ze smutkiem pokręciła głową na co roześmieli się wszyscy oprócz Draco
- To było podłe Alicjo, ale świetne - pochwalił z uśmiechem Zabini
- Dzięki, Diable - siostra Draco posłała pełen uśmiech Blaise'owi
- No to brakuje Łasica - podsumował Dracon - I Pansy
- Czyli nikogo - usłyszeli ,a do przedziału wszedł Ron z Panną Parkinson
- Jesteśmy w komplecie - mruknął załamany Smok - A było tak pięknie...
- Co proszę? - posłałam blondynowi zdziwione i zarazem rozbawione spojrzenie
- Oj Mionuś ty to zawsze...
- Nie mów do mnie Mionuś, Smoczku
- To było podłe! - zarzucił mi „Smoczek
- Wiem - wytknęłam mu język po czym zaczęłam plotkować z dziewczynami. Oczywiście rozmowa zeszła na chłopaków.
 - Co sądzicie o Diabełku? - zapytała szeptem Pansy, delikatnie zachichotała po czym zwróciła się do Ginny - Uspokój się Gin, Diabeł i ja jesteśmy TYLKO przyjaciółmi
- Wiem, co sądzisz o Smoczku, Pansy?
- Chyba wiesz. - odpowiedziała tamta
- A Tobie, Alicjo, kto się podoba? - zapytała Ruda
-  DOSKONALE wiesz wiewióro - powiedziała blondynka
- Harry? - zapytała szeptem Ginewra, a Alicja skinęła głową
- Hermiona? A Ty? - Parkinson szturchnęła mnie delikatnie
- Nikt - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- Na pewno?
- Tak. Nikt mi się nie podoba - wzruszyłam ramionami patrząc na chłopaków
Diabeł? Nie. Blaise był miły i zabawny, ale tylko jako przyjaciel. Smok? Pff! Draco nadal jest... MALFOY'EM z krwi i kości i fretką chociaż może nie ,aż takim dupkiem jakim był. A Harry i Ron? To moi przyjaciele i koniec, kropka. Przez resztę podróży byłam nieobecna.
- Hermiona! - Ginny szturchnęła mnie w ramię
- C...Co?
- Wysiadamy - ruda wyciągnęła mnie z pociągu
Dzięki Merlinowi nie trzeba było chodzić w szatach. Ostatni, siódmy rocznik został z tego oficjalnie zwolniony, ku uciesze wszystkich uczniów ,w tym także mojej. Razem z Ginny, Alicją i Pansy zajęłyśmy powóz, chłopacy siedzieli w następnym.
- Gin, to prawda, że Dumbledore przeniósł Cię na siódmy rok? - dopytałam się
- Mhm - Ruda potwierdziła to z uśmiechem na ustach
- A mi przysługuje osobne dormitorium... - podpuściłam je
- ...Miona!
- Co? - zapytałam zdziwiona reakcją Alicji
- To FANTASTYCZNIE - blondyna rzuciła mi się na szyję
- Będzie tylko trzeba załatwić to z dropsem - przypomniała Pansy
- ,,Załatwić to z dropsem?” Pansy od kiedy ty jesteś taka przykładna?
- A od kiedy ty się tak czepiasz, Ginewro? - odparowała Parkinson z uśmiechem
- Ech... No dobra - skapitulowała Ginny
- To co? - uśmiechnęłam się
- Idziemy do dropsa - powiedziała Alicja
- Po uczcie? - zapytała Pansy
- Po uczcie - przytaknęłam
- Chodźcie! - Ginny wyskoczyła z powozu, a my za nią

Już po chwili siedzieliśmy przy stołach w Wielkiej Sali. Ja, Ginny, Harry i Ron przy stole Gryffindoru, a Alicja, Smok, Diabeł i Pansy przy stole Slytherinu.

Rozdział pierwszy nowego opowiadania. Skończony był wczoraj, ale postanowiłam ,że dodam go dzisiaj. Jest jaki jest. Mam nadzieję ,że się spodoba.


poniedziałek, 21 lipca 2014

Koniec Histori Lucjusza i Hermiony

Dnia 15 czerwca odbył się chrzest Sophie Aveline i Syntii Bellatrix Malfoy. Dziewczynkom nic się nie stało pomimo tak wczesnego porodu ich zdrowie ,ani życie nie było zagrożone bardziej niż ich matki, która ma się bardzo dobrze. Piętnasty czerwca to według Hermiony Malfoy dzień szczególny, nie tylko z powodu chrztu jej córek. Tego dnia Syriusz poznał Annę Black - swoją miłość, dzięki której jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Hermiona jak obiecała zemściła się na Ricie Skeeter - dziennikarce, która wymyślała artykuły mające ośmieszyć innych ludzi i złożyła wizytę w Ministerstwie Magii. A Lucjusz? On jak sam ujął w rozmowie z Severus'em: Jest najszczęśliwszy dzięki swojej żonie i dwóm pięknym córkom ,które każdego dnia czynią jego życie jeszcze cudowniejszymˆ. Wszystko się poukładało. Harry jest z Luną, Ginny ze Snape'm. Nawet Ron ułożył sobie życie. Jej bliscy byli szczęśliwi, a ona ciągle myślała ,że śni gdy budziła się w ramionach męża. Teraz brązowowłosa siedziała w sypialni rozczesując włosy, wspominała te wszystkie lata... Kamień Filozoficzny w pierwszej klasie i to jak bardzo bała się przydziału, Legendę Komnaty Tajemnic, w której krył się Bazyliszek. Potwór spetryfikował ją, ale przyjaciele byli przy niej... Trzecią klasę, pomoc Syriuszowi... Jak bardzo się wtedy bała o Harry'ego... Wrzeszczącą Chatę i tajemnicę Lupina... Turniej Trójmagiczny ,w którym Harry brał udział... Czasy gdy w Hogwarcie rządziła Dolores Jean Umbridge... Gwardię Dumbledore'a... Gwardia Dumbledore'a to było... coś... Za każdym razem gdy przychodziła na spotkanie grupy czuła lekki dreszczyk emocji... W końcu GD była zakazana...Bitwę w Departamencie Tajemnic, którą Syriusz przeżył.... Poszukiwania Horkruksów... II Bitwę o Hogwart... Aż wreszcie jej nową pracę gdzie jej szefem okazał się Lucjusz.. Walkę w biurze Malfoy'a, Rozmowę z Bellatrix, Wstąpienie do Zakonu Feniksa, Kłótnie z Dumbeldore'm ,że za nic w świece nie zamieszka w Malfoy Manor... To jak Lucjusz odnalazł jej rodziców... Oświadczyny... Ślub... Sposób na żuka... Niefortunną podróż poślubną... Ciążę... III Bitwę o Hogwart...Gdy dowiedziała się, że Ginny jest z Severusem, a Harry z Luną... Atak na Malfoy Manor przez niedobitki śmierciożerców... Ucieczkę lasem... 
Teraz wszystko się jakoś ułożyło.  Była szczęśliwa, jej przyjaciele i rodzina także. Miała męża, dzieci, dom z ogrodem i psa... Było cudownie...

 W ten sposób zakończyłam historię Hermiony i Lucjusza. Czy jest to udane zakończenie?
Nie wiem. Jest to zakończenie absolutne tej historii i na pewno nie jest mi łatwo dodać ten post.
To jest tak jakbym żegnała się ze starym przyjacielem, którego nigdy nie zobaczę. Planowałam więcej rozdziałów. Ale plany najczęściej trafia szlag i nic z nich nie wychodzi. Planowałam inne zakończenie znowu nie wyszło... W moim przypadku nie da się przewidzieć kolejnego rozdziału nie jestem wróżbitką przez co zdarzały mi się większe lub mniejsze potknięcia i upadki. Jednak nie zamierzam się poddać. Mogę śmiało uznać tą historię za zakończoną. Czy jest mi przykro? Tak. Bardzo. Jest mi przykro, bo skończyłam tego bloga. Jest mi przykro, bo to pierwszy poważny blog. Jest mi przykro, bo to koniec. Tym którzy wytrwali do końca tej historii dziękuję. Nie wiele to znaczy,ale musi Wam wystarczyć zwykłe dziękuję. Pamiętam jak pisałam każdy z tych rozdziałów. Jak pierwszy z nich pisałam podczas ferii u babci... Minęło pół roku. To długi okres czasu... Podczas sześciu miesięcy wiele może się zmienić. I zmienia się nadal. Sześć miesięcy temu pojawił się rozdział pierwszy, a teraz pojawił się ostatni. Nie oznaczony liczbą, ale jest to rozdział 25. Rozdział ,nad którym siedziałam od rana. Napisałam go szybko, ale te pożegnanie z tym opowiadaniem nie jest wcale łatwe. Jednak konieczne.Bo nie jestem egoistką i muszę zakończyć to co zaczęłam. 
Pragnę przeprosić Was, za to że w poprzednim rozdziale napisałam ,że planuję ich więcej. Ale takie plany najczęściej trafia szlag...

Wasza na zawsze
Aveline White


niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 24 + Dyrektorska Sowa

Postanowiłam napisać to w poście, co będzie już moją decyzją ostateczną. Za parę rozdziałów skończy się to opowiadanie. Zacznie następne - Sevmione. Raczej dłuższe niż to. Chciałabym ponownie gorąco Wam podziękować, bo gdy przeczytałam pierwszy rozdział to zrozumiałam jak bardzo zmienił się mój styl pisania. I jestem pewna ,że zmieni się jeszcze bardziej. Będą jeszcze jakieś trzy, może cztery rozdziały, w których opiszę dziecko Hermiony i Lucjusza, oraz ich dalsze życie. A później skończę ich historię jakimiś bardziej rozległymi podziękowaniami. Będzie mi trochę smutno, że Historia Lucmione, mój pierwszy poważny blog, blog ,którym zajmowałam się ,,na serio'' dobiegnie końca. Ale będę cieszyła się tą następną historią, która nie będzie zależała tylko ode mnie. Szablon zmienię na początku Sevmione, lub po napisaniu ostatniego rozdziału tej historii. Obecnie chciałabym podziękować Wam wszystkim. Komentującym i tym ,którzy nie komentują, Tym którzy czytają i tym którzy w każdym komentarzu życzą mi weny. A także tym ,którzy na mnie wrzeszczą gdy wątpię w wenę i za nic nie mogę napisać kolejnej notki i wreszcie tym którzy kształtują mój styl pisania. Chcę podziękować Wam czytelnicy, zarówno tym którzy mają konto na blogspocie jak i tym ,którzy komentują jako Anonimy. Dziękuję Wam. Zastanawiacie się pewnie co znaczy ,,Dyrektorska Sowa'' to właśnie te podziękowanie i powiadomienie o zbliżającym się końcu tego opowiadania.
Postanowiłam także zmienić nazwę na Blogspocie na bardziej anonimową, ale to nadal ja ;) 
Bez dłuższych bzdurek zapraszam na rozdział c:

                                                                                                                                              Autorka      
    Aveline White

   
[ Dwie godziny i wiele zmarnowanych nerwów i powyrywanych włosów później...]

   - Lucjuszu, Hermiona cię woła - powiedziała Poppy Pomfrey wychodząc z namiotu.
Blondyn skinął głową po czym rzucając Dumbledore'owi miażdżące spojrzenie poszedł do Hermiony.
- Jak się czujesz, Kocie? - zapytał
- Zabiję Cię
- Dlaczego?
- Boli mnie dosłownie wszystko i ty się pytasz dlaczego?
- Tak. - powiedział po czym pocałował ją 
- Żyje?
- Tak - odpowiedziała Poppy Pomfrey wchodząc do namiotu z zawiniątkiem na rękach
Gdy pielęgniarka podała zawiniątko brązowowłosej byłej gryfonce obydwie z niemal podłym uśmiechem spojrzały na blondwołosego arystokratę
- czemu wy się dziwnie patrzycie?
- Temu, Malfoy - usłyszał głos Bellatrix 
Lucjusz obrócił się w kierunku czarnowłosej i omal nie dostał zawału gdy zobaczył ją idącą z kolejnym zawiniątkiem.
- Czy Wy właśnie chcecie mi powiedzieć ,że...
- My nic nie mówimy - poprawiły go kobiety z uśmiechem 
- Jesteście szalone, Ty kocie najbardziej 
- Za to mnie kochasz
- Skąd wiesz?
- Mam dobrą intuicję 
- Echem.. Echem - przerwała sprzeczkę Pomfrey - Jak nazwiecie dzieci?
- Witajcie na świecie... - zaczął Lucjusz
- Sophie Aveline i Syntio Bellatrix - uzupełniła Hermiona
-... Malfoy - dokończył blondyn 
- Lucjuszu, czy miałeś jakiekolwiek  zdanie w wyborze imion?
- Ja im daje nazwisko - odpowiedział dumny blondyn 
- Bello - zawołała Hermiona - Czy mogłabyś zostać chrzestną? 
- Ale jesteś pewna? - zapytała zdziwiona Lastrange
- Jak najbardziej - odpowiedziała Pani Malfoy
- Tak.
- Dziękuję. Widzisz - brązowooka zwróciła się do męża - Teraz Twoja kolej.
- Severusie! - gdy Malfoy wypowiadał imię przyjaciela jednocześnie sforsował się w myślach za to, że zgodził się na warunek żony

[Perspektywa Severus'a]
- O co chodzi? - zapytałem 
- Czy mógłbyś zostać chrzestnym tych dwóch najsłodszych istot na świecie? - Malfoy wskazał na swoje córki
- Jak mają na imię? - zadałem kolejne pytanie
- Sophie Aveline i Syntia Bellatrix - odpowiedział dumny ojciec pociech
Skinąłem głową. I w ten sposób zostałem ojcem chrzestnym, a te dwie istoty sprawiły ,że moja opinia tyrana bez serca legła w gruzach... Dziewczyny zawojowały moją reputację ,a następne pogniotły ją, podarły i wyrzuciły za co jestem im niewyobrażalnie wdzięczny. 







I jak Wam się podoba?
Aveline White

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 23

Chyba każdy czytelnik spodziewa się akcji rozgrywającej się w tym rozdziale... Może zdziwię Was narracją, ponieważ ten rozdział będzie pisany z perspektywy paru postaci... Ale mam nadzieję ,że nie będziecie mieć mi tego za złe c:
Bez dalszego przedłużania... Zapraszam na rozdział!
_____________________________________________________________
[perspektywa Albusa Dumbledore'a...]
Siedziałem właśnie w gabinecie głaszcząc Faweks'a po piórach gdy przez całą długość pomieszczenia przeleciała srebrno-niebieska wydra, która po wylądowaniu przede mną zaczęła mówić głosem Lucjusza:
Dumbledore! Jeśli za chwilę nie wyciągniesz nas z tego przeklętego zadupia to Cię zabiję! Pośpiesz się do cholery, bo tak się składa, że moja żona zaczęła rodzić, więc bierz Severusa, Poppy i swoją dupę w kroki i nas z tąd wyciągnij do jasnej kurwy nędzy!
- Faweks. Czy mógłbyś mój drogi sprowadzić Severusa, Poppy, Minervę, Pomonę, Filiusa,  Sybilię i profesora Twaina? - zapytałem, na co feniks spojrzał na mnie mądrymi oczami i wyfrunął z gabinetu
[ perspektywa Severusa Snape'a]
Sprawdzałem jakieś bzdury napisane przez te zakute łby zwane uczniami. Tara Night, wybitny. Soohie Casten, okropny. James Averwood, Trol. Katherine Light, nędzny. Diannah Klinns, okropny. Wilias, nędzny... Okropny, Nędzny, Trol... Gdy sprawdzałem jeden z najgorszych esejów na temat zastosowania kamienia księżycowego do MOJEGO gabinetu wleciał Faweks?!
- Faweks? Co Ty tu robisz?
Przyjdź do gabinetu dyrektora, Severusie. To bardzo ważne. Powinieneś wziąźć eliksiry.
- Jakie eliksiry? Faweks, co się stało?
Dyrektor wyjaśni Wam wszystko. Weź wszystkie eliksiry z trzeciej półki, Severusie. Wybacz muszę lecieć powiadomić resztę.
- Oczywiście, Faweks. Pomóc Ci?
Nie. Ty weź eliksiry. Pamiętaj trzecia półka, trzeciej szafki. Szybko, Severusie. Musisz się pośpieszyć...
- Oczywiście. Będę za 10 minut u Dumbledore'a.
Śpiesz się.
Po zniknięciu feniksa podbiegłem do szafki wskazanej przez Faweksa, wziąłem wybrane przez niego eliksiry i   zgarnąłem  je do drewnianej skrzyneczki, którą zmniejszyłem wsadzając do kieszeni szaty. Złapałem za pelerynę po czym wybiegłem. To tyle ze spokojnego sprawdzania esejów, pomyślałem.
Zastanawiało mnie co się stało, że Albus kazał Faweks'owi mnie powiadomić. Zastanawiała mnie sytuacja ,w której się znaleźliśmy. Bo w jakiejś się znaleźliśmy, prawda? W końcu Dumbledore może i był głupcem, ale nie wzywał by moich eliksirów bez potrzeby. 
- Karaluchowy blok - warknąłem do chimery 
- Nie warcz, bo wyglądasz jak wściekłe zwierze. 
- Zamknij się
- Nie mam ochoty - odrzekła chimera, której nasz dyrektor ,,kochany'' przydzielił zadanie: wkurzanie mojej skromnej osoby
- Severusie! Powiedziałbym ,że miło Cię widzieć ,ale w obecnej sytuacji...
- Co się stało?
- Wyjaśnie gdy wszyscy tu będą
 - Kto?
- Poppy, Minerva, Pomona, Filius,  Sybilia i profesor Twain - Ilekroć padało czyjeś imię, bądź nazwisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, ta osoba lądowała w gabinecie dyrektora - Usiądźcie.
- Usiedliśmy o co chodzi, Albusie? - Nie tylko ja miałem nie powstrzymaną ciekawość.
- Pomono... Musimy czym prędzej wyciągnąć Bellatrix i Państwa Malfoy z jak to określił Lucjusz: przeklętego zadupia. Ponadto powiem ,że powinniśmy się pośpieszyć czy KAŻDY ma to o co go prosiłem?
- Tak
- Tak, Albusie
- Oczywiście
- Dziękuję, chodźcie. - powiedział dyrektor, siwowłosy człowiek, o długiej szarej brodzie i bystrych niebieskich oczach.
Wszyscy znaleźli się blisko siebie, a Dumbledore wyciągnął z kieszeni ołówek otoczony niebieskawo srebrną mgiełką. Wszyscy dotknęli świstoklika, który już po chwili się aktywował przenosząc czarodziei w miejsce gdzie stał owy namiot Lucjusza, Hermiony i Bellatrix. 
- Już?
- Jakby nie to bym Cię nie ciągnął do tego przeklętego lasu!- warknął blondyn
- Mark, Minervo, Pomono, Filiusie! Wiecie co macie robić - zarządził Dumbledore na co wymienieni unieśli swoje magiczne patyki mamrocząc zaklęcia mające zdjąć pole antyteleportacyjne. - Poppy, Severusie! Wy również znacie swoje zadanie. - po wypowiedzeniu swych słów Dumbledore zamknął oczy dołączając do zdejmujących pole
Dotychczas bezbarwna kopuła pola antyteleportacyjnego rozbłysła biało-niebieskim światłem gdy pole zostało rozbite. Profesor Mark Twain, Minerva McGonagall, Pomona Sprout i Filius Flitwick ustwili się na około namiotu, w którym trwała walka o życie brązowowłosej byłej gryfonki i jej dziecka.

środa, 9 lipca 2014

Nominacja

Zostałam nominowana do Versatile Blogger Award!
Serdecznie dziękuję: Nimfadorze Tonks-Ridll
Zasady Versatile Blogger Award:
- Podziękować osobie nominującej,
- Pokazać nominację na swoim blogu,
- Ujawnić 7 faktów o sobie,
- Nominować 7 (lub więcej) blogów
- Poinformować o tym fakcie autorów tych blogów

__________________________________________________
FAKTY O MNIE :
1. Urodziłam się 12 sierpnia
2. Mam dwa psy: Tarę i Cygana- Tara jest u taty ,a Cygan u mamy
3. Jeżdżę konno
4. Wolę swoje drugie imię (Daria)
5. We wrześniu idę do 1 gimnazjum
6. Piszę osobne opowiadanie(niezwiązane z HP)
7. Mam niebieskie oczy;
______________________________________________________
NOMINUJĘ:
Nimfadorę Tons-Ridll: wspomnienia-bellatrix.blogspot.com
Gisię:mojeminiopowiadania.blogspot.com
Lucy: http://nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com
Venetię: http://dramione-gdy-jestesmy-sami.blogspot.com/
Crucio: http://dramione-carpe-diem.blogspot.com/
Przepraszam ,że tylko tyle ,ale naprawdę nie ogarniam teraz ,na które blogi wchodzę i czytam.
Więc jeszcze tylko poinformować Nimfadorę, Gisię, Lucy, Venetiię i Crucio. :)

Jeszcze raz dziękuje Nimfadorze!

Rozdział 22

MACIE NOWY ROZDZIAŁ =]

ODNOŚNIE ROZDZIAŁU: WASZĄ AUTORKĘ TRAFIŁ PIORUN.
__________________________________________________________

UWAGA: Jestem u kuzynki i nie będzie rozdziałów do 16
__________________________________________________________
Przepraszam, że ZNOWU nie było rozdziałów przez tak długi czas, ale miałam nie mały kłopot z ,,KOCHANYPANEM WENEM,,
__________________________________________________________
Rozdział dedykuje: Hermionie Riddle, która tak się na mnie wydarła ,że napisałam to dla Was
Zajebiście, kurwa Lucjuszu w niezłe bagno się wpieprzyłeś. Idziesz w nocy po jakimś ciemnym zadupiu z żoną w piątym miesiącu ciąży na rękach i skamlącym szczeniakiem, który usiłuję się wydostać z rąk twojej szwagierki. Uprzejmie przypomnę ,że spieprzasz przed "przyjaciółmi z pracy". Kurw... minął tydzień odkąd  Malfoy Manor zaatakowali śmierciożercy. Tydzień odkąd uganiam się po tym przeklętym ciemnym lesie. Cholerny tydzień. A wszystko przez Dumbledore'a ,który założył jakieś zajebiście wielkie pole antyteleportacyjnę godne samego Merlina na ten przeklęty las. Wprost cudownie.
- Co ty tam o Melinie mamroczesz? - zapytała Lastrange
- Zabiję tego przeklętego starca. - syknąłem podając Bellatrix torebkę Miony
- Nie tylko ty. Największy powód żeby go zabić ma Hermiona - powiedziała tylko zaklęciem rozkładając namiot.
Trzeba coś zrobić z psem, pomyślałem, Cholera! Nie znam się na tych mugolskich gównach. Szelkach bodajże. Kurw... Mionka by wiedziała, ale nie chce jej budzić. Niech kociak śpi, jutro coś wymyślę. Co ja bym zrobił bez Hermiony? O wszystkim pomyślała. Po prostu o wszystkim. Namiot jest pooddzielany zasłonami w ten sposób, że Bellatrix ma ,,swój pokoik'', a kociak swój. Pies śpi z Bellą. Położyłem Hermionę na łóżku ,a sam usiadłem w fotelu rozmyślając o tym jak uciec przed tym pieprzonym Dołohow'em jednak do niczego nie doszedłem. Trzeba iść do domu ,któregoś z członków Zakonu Feniksa. Wprost świetnie... Z westchnieniem wstałem z fotela.
- Salvio Hexia. Protego Horribles. Cave Innimicum. - rzuciłem zaklęcia obronne, żeby nikt nas nie znalazł i opadłem na fotel zaklęciem przywołując jakąś durną książkę.

- Malfoy, do kurwy nędzy!
Otworzyłem oczy, które nie wiem kiedy zamknąłem. Nademną pochylała się Bellatrix. Zdziwiłem się w końcu nie budziłaby mnie bez potrzeby. Dołohow nas dopadł... Stało się.
- Dołohow? - zapytałem gwałtownie podnosząc się z fotela
- Nie - Bella pokręciła głową - Coś gorszego.
- Co...
- Tak się składa ,że kiedy Ty spałeś Twoja żona zaczęła rodzić...
- EXPECTO PATRONUM! - warknąłem ,a z mojej różdżki wystrzeliła... wydra? Zdziwiłem się odrobinę po czym warknąłem do patronusa - Przekaż Temu cholernemu Dumbledore'owi ,że jeśli za chwilę nie wyciągnie nas z tego przeklętego zadupia to go uduszę i spalę żywcem. A tak na koniec ty głupi starcze: Moja żona zaczęła rodzić więc się pośpiesz do cholery!



















piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 21

Pani Malfoy obeszła całą sypialni jeszcze dwa razy pilnie obszukując cały pokój i w duchu dziękując Merlinowi za to ,że Lucjusz jeszcze nie kupił jej psa co bardzo chciał zrobić!. Natrafiła na szkatułkę ,w której przechowywała listy od przyjaciół i rodziny oraz korespondencje męża. Szybko podpaliła wszystkie listy szybkim: Incendio! Następnie zdjęcia rodzinne również wysłała do samego diabła. Zaś gdy ich los miał podzielić stos książek, do pomieszczenia wparował Lucjusz wraz z Bellatrix. Blondwłosy arystokrata trzymał na rękach coś owinięte w koc. Zawiniątko szarpało niemiłosiernie za wszelką cenę usiłując wydostać się z ramion mężczyzny.
- Macie wszystko?
- Tak. - odpowiedziały dziewczyny co blondyn skwitował kiwnięciem głową
- Idziemy. - rzekł Lucjusz podchodząc do Hermiony.
Brązowooka cofnęła się jednak ze strachem.
- Kochanie?
- Kochanie?! Co to u licha ma być? - zapytała pani Malfoy wskazując na ,,coś" szamoczącego się w ramionach blondyna
- Mionka, spokojnie. - Lucjusz wydawał się być szczerze rozbawiony pomimo ataku na Malfoy Manor - Ech... Jak myślisz Bella? Musimy jej powiedzieć bo nie wyjdzie...
- Twój mąż trzyma w rękach... - zaczęła Lastrange
- Twój prezent na święta
- Jaki. Prezent. Na. Święta? - zapytała Hermiona
- Taki - powiedział Lucjusz delikatnie rozwijając zawiniątko, w którym jak się po chwili okazało leżał... malutki szczeniaczek owczarka niemieckiego.
- Czy ja ci nie mówiłam ,że...
- Mówiłaś...
- Dobra gołąbeczki, później pogadacie - zarządziła Bella
Blondyn złapał za rękę Hermione, a psa podał Bellatrix po czym wszedł na parapet ciągnąc brązowowłosą za sobą.
- Co Ty wyprawiasz? Nie możemy Fiuu?
- Kominki są kontrolowane - odpowiedział Lucjusz - Ufasz mi?
- Tak. -  odpowiedziała bez wahania na co Malfoy przyciągnął ją do siebie i oplótł ramionami
- Ja skaczę najpierw. Złapie cię, jasne? - Blondyn spojrzał uważnie na żonę
- Ufam ci - odpowiedziała - odwzajemniając pocałunek po czym wycofała się delikatnie.
Lucjusz Malfoy skrzyżował ręce na ramionach i postawił krok do tyłu, aby upaść na trawę kucając.
- Hermiono, teraz ty -  powiedział na co brązowowłosa skinęła głową, rzuciła szybkie spojrzenie na Lastrange, obróciła się w kierunku okna oceniając odległość i skoczyła.
Leciała w powietrzu tak jak uprzednio jej mąż,ale gdy nareszcie jej stopy dotknęły ziemi odetchnęła z ulga i wtuliła się w blondyna.
- Bello, za tobą! - krzyknął Malfoy w kierunku czarnowłosej
Lastrange obejrzała się panicznie po czym dołączyła do Lucjusza i Hermiony, wraz z psem wijących się w jej ramionach. Gdy stała na ziemi oddała zawiniątko Malfoy'owi, który pokręcił głową i ramieniem objął Hermionę.
- Choćbym nie wiem co się działo idźcie za mną - powiedział mężczyzna po czym ruszył szybszym krokiem w kierunku pobliskiego lasu
Gdy drzewa ukryły trójkę wędrowców, odetchnęli z ulgą.
- Gdzie idziemy? - zapytała Lastrange
- Przed siebie. Musimy dojść do strumienia - odpowiedział jasnowłosy - Dasz radę?  zwrócił się do żony
- Tak - odpowiedziała była gryfonka
Pierwszy ruszył Lucjusz z Hermioną, zaś za nimi szła Bellatrix z szamoczącym się psem.